[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rzucił kilka papierów pod jej nogi, potem znów zajrzał do pliku.
A może woli pani religię indyjską? Arabską? Mam też dokumenty dotyczące kilku
religii afrykańskich. Niektóre wyglądają bardzo oryginalnie. Jeden jest spisany na korze, a
dwa na zwierzęcej skórze. Nie sądzę, żeby chciała się pani dowiedzieć, czego używano tam
zamiast atramentu.
Rzucił jej pod nogi resztę dokumentów i znów na nią spojrzał.
Czy tyle religii pani wystarczy? Czy teraz uznaje pani moje kwalifikacje do udzielenia
ludziom ślubu?
Spojrzała na dokumenty spiętrzone u swych stóp, ale nie schyliła się po żaden z nich.
Przeniosła wzrok na Trevelyana.
Pan nie wierzy w żadną z tych religii powiedziała cicho.
Trevelyanowi zapłonęły oczy.
Wierzę w nie wszystkie odparł.
Znów była na niego zła.
Zrobił pan z Harry ego głupca zarzuciła mu. Pan wiedział, że Harry nie będzie
chciał przeciwstawić się woli matki.
I to panią dręczy? Nie trzeba się szczególnie wysilać, żeby z Harry ego zrobić głupca.
Zamachnęła się, ale zanim go uderzyła, złapał ją za nadgarstek. Przez chwilę toczyli
pojedynek na spojrzenia. Serce podeszło Claire do gardła.
Wreszcie Trevelyan odepchnął jej rękę takim gestem, jakby coś wyrzucał.
Niech się pani stąd wynosi. Nie wiem, dlaczego myślałem, że pani jest inna. Jest pani
taka sama jak wszystkie. Lubi pani czytać moje książki, słuchać o innych krajach i
dziwacznych obyczajach, ale gdy przychodzi co do czego, okazuje się. że ma pani taki sam
ciasny gorset jak inne damy. Ostatnie słowo zabrzmiało w jego ustach jak obelga.
To nieprawda odszepnęła. Wierzę w to, co widział i czego dokonał kapitan Baker.
Myślę, że&
Nie on. Ja. To ja jestem kapitanem Bakerem. On nie jest bohaterem. Jest człowiekiem z
krwi i kości, który kocha i nienawidzi, i lubi& buty i ładne dziewczęta bez względu na ich
wiek, i& Urwał i odwrócił spojrzenie od Ciaire. Po chwili znów się odezwał, ale już
znacznie ciszej i spokojniej. Niech pani stąd wyjdzie. Muszę popracować. Proszę
powiedzieć Leatrice. żeby znalazła sobie& przełknął ślinę człowieka wyznającego
prawdziwą, słuszną, uświęconą przez Boga religię, który da jej ślub. Proszę jej powiedzieć, że
ślub dany przez niewierzącego nie jest nic wart Oczy mu zapłonęły. Claire aż cofnęła się o
krok. I niech pani tu więcej nie przychodzi. Nie chcę pani już nigdy widzieć.
Mogła jedynie skinąć głową. Bez słowa wyciągnęła rękę do Sary Ann, która stała za nią.
Obie przemierzyły salon Trevelyana, zeszły po schodach na dół i znalazły się na dworze.
Drugiego takiego jak on nie ma na świecie, prawda? powiedział po chwili Bachor.
Nie ma szepnęła Ciaire.
Może lepiej wyjdz za Hary ego. Nim będzie dużo łatwiej kierować.
Claire zazgrzytała zębami.
Harry ma matkę.
Bachor spojrzał w okna pokojów Trevelyana.
Harry i jego matka razem wzięci i tak nie dorównują temu tam.
Ciaire nie miała nic więcej do powiedzenia, więc w milczeniu przeszły do środkowej
części domu.
17
Claire dbała o etykietę przez długie dwa tygodnie. Wytłumaczyła sobie, że z powodu
kapitana Bakera wystawia się na pośmiewisko, dlatego musi znacznie poważniej niż dotąd
pomyśleć o swych przyszłych obowiązkach księżnej. Na śniadania ubierała się w śliczne,
tradycyjne suknie, a przy stole do nikogo się nie odzywała, zgodnie z miejscowymi
obyczajami O dziesiątej przebierała się w kostium do konnej jazdy i wyruszała na niespieszną
przejażdżkę w towarzystwie milczącego lokaja. Po powrocie z przejażdżki przebierała się na
tańcz, by przez cały posiłek siedzieć i przysłuchiwać się, jak mężczyzni i kobiety rozmawiają
i psach i koniach. Potem czytała książkę osobiście zaakceptowaną przez księżną albo
próbowała haftować, chociaż zupełnie nie mogła się na tym skupić. O czwartej wkładała
popołudniową suknię i jadła podwieczorek z wiekowymi krewnymi Harry ego. Usiłowała
nawiązać z nimi rozmowę, ale oni zazwyczaj tylko się jej przyglądali. Po podwieczorku damy
szły do swoich pokojów odpocząć. Claire z trudem powstrzymywała łzy cisnące jej się do
oczu. Po czym tu odpocząć? pytała rozpaczliwie. Po czym? Ale posłusznie kładła się w
sypialni na łożu i starała się leżeć nieruchomo. Po odpoczynku zaczynał się długi proces
przygotowania do kolacji. Nie wkładała jednak żadnej ze swoich modnych, śmiałych kreacji z
dużym dekoltem, lecz wyłącznie skromne i bardzo tradycyjne suknie Po trzyipółgodzinnej
kolacji wracała wreszcie do pokoju i mogła zakończyć dzień.
Przy końcu drugiego tygodnia takiego życia była pewna, że wkrótce oszaleje. Oczami
wyobrazni widziała, jak biega po całym domu, głośno krzyczy i wyrywa sobie włosy. Zaczęła
rozumieć, skąd biorą się ekscentryczne obyczaje współmieszkańców. Pewnego wieczoru,
obserwując dwie staruszki chowające srebrne sztućce do rękawów, zaczęła się zastanawiać,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]