[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszystkie okna z wyjątkiem jego mieszkania były zasłonięte. Po
słonecznej stronie znajdowały się drewniane okiennice.
Gdy dwie panie stanęły na murawie, z mieszkania ogrodnika wyszła
schludna, pulchna kobietka o świeżej twarzy, ubrana w granatową suknię
bawełnianą i biały fartuszek.
 Dzień dobry, jaśnie pani  zawołała uradowana.
 Dzień dobry, Luizo  odpowiedziała pani von Sassneck serdecznie. 
Chciałyśmy sobie obejrzeć trochę dom. To jest panna Sundheim, która miała
tu mieszkać tego lata z matką. Niestety, matka jej umarła, a ona pozostanie
przy mnie na zawsze i pózniej wprowadzi się też ze mną do domu wdowiego.
Chwilowo jednak nie potrzebujecie tu oczekiwać gości.
 Dobrze, dobrze, proszę jaśnie pani. Zaraz pootwieram okiennice, żeby
jaśnie pani mogła zobaczyć, że wszystko jest w porządku.
Ogrodniczka szybko wbiegła do domu.
 To matka Leny  rzekła pani von Sassneck do Ani.  Dawniej Luiza
sama była moją pokojówką, nawet po ślubie z ogrodnikiem. Potem wyuczyła
wszystkiego swoją córkę, aby mogła zająć jej stanowisko. Rzadko
odczuwamy w Sassneck brak służby, wszyscy pozostają u nas długo.
 Gdyż czują zapewne, że państwo mają dla nich serce.
 Tak, dziecko, to możliwe. Nigdy nie trzeba zapominać, że i to są ludzie
z czującymi sercami, a nie maszyny. Odrobina zrozumienia może wiele
sprawić. Bratanek mój stoi na tym samym stanowisku, co ja, zapewne więc i
w przyszłości nie zazna Sassneck braku służby.
 Pan von Sassneck jest bardzo dobrym, szlachetnym człowiekiem,
zauważyłam to już wtedy w Wiesbaden  rzekła Ania gorąco.
 Trafnie go pani osądziła, Aniu, jest on szlachcicem w najlepszym
znaczeniu tego słowa. Spodziewam się, że znajdzie też odpowiednią dla
siebie żonę.
Ania uczuła znowu bolesne drgnienie serca. Ale stłumiła je dzielnie.
 Czyż nie powiedziała pani w Wiesbaden, że pan von Sassneck zaręczy
się z baronówną Hochberg, cioteczko Elżbieto?  zapytała na pozór
spokojnie.
Pani von Sassneck rada była z tego spokoju Ani, który uważała za
Strona nr 47
Jadwiga Courths-Mahler
szczery. Wzruszyła ramionami.
 Zdaje się, że nic z tego nie będzie, dziecko. W każdym razie bratanek
mój nie ma najmniejszej ochoty na ten związek. A wobec usposobienia
baronówny nie mogę mu tego brać za złe. Co prawda mimo to chętnie
widziałabym ten związek, gdyż warunki są niezwykle odpowiednie i
ponieważ kuzyn mój Hochberg niezmiernie lubi Norberta. Rada bym była,
aby on, który tyle zaznał w życiu cierpienia, dostał takiego zięcia. Marianna
jest przy tym bardzo ładna, zdrowa i jest jedyną dziedziczką swego ojca.
Eckartsberge to posiadłość nie mniejsza niż Sassneck i nie jest majoratem.
Dobra te przypadną kiedyś Mariannie. Ale chociaż warunki są tak
odpowiednie, młodzi ludzie nie odpowiadają sobie. Norbert jest idealistą,
człowiekiem wspaniałomyślnym i serdecznym. Marianna jest trzezwa,
chłodna, powierzchowna i kapryśna, chociaż nie brak jej zalet. Za wcześnie
straciła matkę. Norbert będzie musiał chyba spędzić jedną zimę w stolicy,
żeby się rozejrzeć za żoną. Wtedy już się coś znajdzie.
Podczas tej rozmowy panie okrążyły dom, obejrzały ogród z werandą i
weszły teraz do willi.
Pani von Sassneck pokazywała Ani wszystkie pokoje, między innymi
dwa, które Ania sama miała kiedyś zająć w jej domu. %7łona ogrodnika
otwierała im wszystkie drzwi. Teraz pani von Sassneck pożegnała ją
uprzejmymi słowami. Aadna jeszcze, pulchniutka kobieta wpatrywała się w
swoją panią błyszczącymi oczyma:
 Czy jaśnie pani przeprowadzi się niedługo do domku wdowiego? 
zapytała z poufałością starego sługi.
 Trochę jeszcze musicie na nas poczekać  odpowiedziała pani von
Sassneck i skinęła Luizie głową.
Dwie panie powróciły do zamku. Kiedy skręcały z bocznej ścieżki na
szeroką drogę, prowadzącą wprost do zamku, Norbert nadjechał właśnie
konno. Pani Sassneck przystanęła, przyglądając się nadjeżdżającemu.
Ponieważ trzymała Anię pod rękę, musiała i ona zwolnić kroku.
Norbert zatrzymał konia tuż przed paniami i zeskoczył z siodła.
 Pani wracają pewnie z przyszłej rezydencji cioteczki?  zapytał.
Trzymając konia za uzdę, szedł obok pań. Gawędzili przy tym o sprawach
powszednich, ale Norbertowi wszystko wydawało się ważne, póki patrzył w
czarującą twarz Ani i mógł obserwować w jej rysach grę barw i wrażeń.
Pani von Sassneck cieszyła się, że dwoje młodych ludzi tak dobrze się
rozumiało. Ton ich rozmowy był, jej zdaniem, niewinny i nie skrępowany.
Rada była, że Norbert starał się stworzyć przyjacielski stosunek z Anią. O
takcie Ani była przekonana. Nigdy nie dopuściłaby do większej poufałości z
Norbertem. Byłoby to szczególnie ważne, gdyby Norbert wprowadził do
domu młodą żonę.
Strona nr 48
MIEJ SAOCCE W SERCU
Powróciwszy do zamku, wypili na tarasie herbatę. Norbert mógł pozostać
tylko przez godzinę, ale rozkoszował się tą godziną z wewnętrzną radością.
Gdy odjechał potem znowu na swoim Nemrodzie ku budynkom
gospodarczym, Ania spoglądała za nim z niewytłumaczalnym uczuciem. Ale
otrząsnęła się z tego i odetchnęła głęboko.
Czy mimo wszystko nie było niewypowiedziane pięknie w Sassneck?
Czyż nie była godna zazdrości, że łaskawy los sprowadził ją tutaj? Musi
pamiętać o tym zawsze i nie dopuszczać do siebie głupich myśli i uczuć.
Strona nr 49
Jadwiga Courths-Mahler
11.
11.
Minęło kilka tygodni, Ania tak szybko zżyła się z zamkiem Sassneck,
jakby przebywała tutaj zawsze.
Zgodnie z jej życzeniem nałożono na nią rozmaite obowiązki. Przejęła
część pracy gospodarskiej, którą spełniała dawniej pani Elżbieta, pisała listy
do dostawców, troszczyła się o ubogich w wiosce, czytywała pani von
Sassneck, haftowała, szyła i robiła wiele innych jeszcze rzeczy.
A potem odkryto jej wybitny talent muzyczny. Przybrana matka Ani była
niezmiernie rozmiłowana w muzyce. Ania, w porozumieniu z przybranym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •